środa, 25 marca 2015

Kieliszek za dużo, czyli jak nam powiedział anonimowy informator...

Na szkoleniu medialnym jedna z uczestniczek opowiedziała o swoim przykrym doświadczeniu w kontaktach z mediami.

Spotkała się z reporterem na obiedzie. Wypili kilka kieliszków wina. Powiedziała mu trochę za dużo o kulisach ważnego przetargu.

Dzień po rozmowie dostała e-mail z informacją, że dziennikarz planuje napisać o tym artykuł. To nie była dobra wiadomość – jej firma mogłaby mieć po publikacji duże problemy.

Tak poznała ważną zasadę w kontaktach z mediami – wszystkie rozmowy z dziennikarzami są oficjalne. Reporter może wykorzystać każdą przekazaną mu informację bez względu na okoliczności i skutki.

Dziennikarz jest miły i chętnie prowadzi konwersację, bo traktuje swego rozmówcę jako źródło informacji. Gdyby tylko słuchał i o nic nie pytał, niczego ciekawego by się nie dowiedział.

Reporter nie jest cynicznym graczem, ale jeśli powiesz mu w zaufaniu coś interesującego i ważnego, wykorzysta to, nawet jeśli Cię lubi i wie jakie będziesz miał kłopoty. Także mając świadomość, że już nigdy więcej się z nim nie spotkasz.

Tylko w wyjątkowych przypadkach dziennikarz zgodzi się na częściowe utajnienie swego źródła. Przeczytasz wtedy w gazecie: "Jak nam powiedział anonimowy informator..." lub "Jak dowiedzieliśmy się z dobrze poinformowanego źródła..." lub "Osoba, która zna szczegóły sprawy, powiedziała nam, że..."

Taki zabieg tylko pozornie chroni informatora. Czas, zakres i treść ujawnionych informacji pozwoli ustalić grupę osób, które je znała i wytypować źródło przecieku.

Konkluzja

Każdy kontakt z dziennikarzem powinien być uzgodniony z działem PR, a kluczowe przekazy muszą współgrać ze strategią komunikacyjną organizacji.

Jeśli nie chcesz czegoś przeczytać w gazecie – nie mów o tym reporterowi. Proste.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz