czwartek, 15 października 2015

Reporterzy ścigają się z czasem

10:34. Dzwoni reporter z pytaniem czy jeden z moich klientów może udzielić krótkiej wypowiedzi do kamery na temat, który mu zaproponowałem kilka dni temu.

"Ale kiedy?" – pytam.

"Przed 12:00" – pada odpowiedź.

"Dzisiaj czy jutro?" – pytam.

"Dzisiaj" – słyszę w słuchawce.

Mam praktycznie godzinę na kontakt z klientem, upewnienie się czy ma czas na wypowiedź, umówienie go w miejscu wybranym przez reportera i sprawdzenie czy są tam techniczne warunki do zrobienia nagrania.

W tym medialnym trójkącie bermudzkim (klient – reporter – agencja PR) można się łatwo pogubić.

Kiedy jako reporter telewizyjny przygotowywałem relacje do programów informacyjnych dzwoniłem do rzecznika prasowego firmy lub osoby zajmującej się kontaktami z mediami z pytaniem czy mogę nagrać w firmie krótki wywiad za godzinę lub dwie. Ale często słyszałem odmowę.

Rzecznik nie mógł znaleźć osoby, z którą chciałem rozmawiać i firma traciła okazję do pojawienia się w mediach.

Czasem rzecznik pytał czy mogę przenieść wywiad na następny dzień. Nie mogłem i dzwoniłem do innej firmy, bo następnego dnia miałem inny znakomity temat do zrobienia.

Reporterzy mają mało czasu – reporterzy telewizyjni mają go najmniej.

Firmy, które rozumieją styl pracy reporterów i poważnie traktują kontakty z mediami muszą być przygotowane na niespodzianki i czasem wykazać się niezwykłą elastycznością.

Kiedy dzwoni dziennikarz inne sprawy muszą poczekać. Agencja PR musi to wyjaśnić swojemu klientowi.

W opisanym przypadku skontaktowałem się z klientem, zawiozłem na czas w umówione miejsce i udało się szczęśliwe dokonać nagrania.

Może tym razem pomogło szczęście. Ale na pewno pomogło szkolenie medialne, na którym przygotowałem mojego klienta do takich sytuacji.

Kiedy dzwoni reporter nie warto grymasić, bo drugi raz może już nie zadzwonić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz